Patrzeć tylko do granic mojej przestrzeni. Jakie to wygodne!
I tylko czasem nie mogę zasnąć, bo marwię się, co się stanie z tym,wszystkim, co pozwala mi mieć swoje moje?
Co z powietrzem, którym oddycham każdego dnia?
Co z wodą, którą piję każdego dnia? Co z oceanami, morzami i rzekami?
Co z tymi psami i kotami, które nie są moje?
Co z tymi lasami, które są mniej warte niż drewniana deska?
Co z tymi cudami natury, które znikają na moich oczach?
Co z tymi fokami, które przeszkadzają szalonemu rybakowi?
Co z tymi chorymi, którzy nie funkcjonują w słabym Państwie?
Co z tą niehumanitarną hodowlą zwierząt, co z niehumanitarnym ubojem?
Co z tym wszystkim?
I tak źle się z tym czuję, że przestaję o tym mysleć. Ta przerażająca makroskala znieczulenia, głupoty i manipulacji dużych nad mniejszymi , ważnych nad nieważnymi, świata wirtualnego nad realnym rozwala system na poziomie globalnym.
I nie mam w skali globalnej nic do gadania.
Ale...
Mogę coś zrobić w swojej / mojej przestrzeni.
Mogę nie palić w piecu byle gównem. I nie grzać się w samochodzie na włączonym silniku stojąc pół godziny przed przejazdem.
Mogę nie wyrzucać plastiku do rzeki, morza, oceanu.
Mogę zamiast kupować adoptować psa, kota .
Mogę wyjść z lasu z plastikową butelką znalezioną podczas spaceru i wywalić ją tam, gdzie jej mejsce.
Mogę ...tu nie wiem co mogę...
Mogę iść na wybory. Mogę namawiać do profilaktyki, do czytania etykiet.
Mogę wspierać fundacje działające na rzecz zwierząt.
Mogę naprawdę dużo.
Każdy może:)
W innym przypadku, za kilka, może kilkanaście pokoleń na pięknej planecie Ziemia ostatni HOMO zgasi światło. I nie będzie nas, nie będzie niczego( cytując klasyka:)
