Dzieckiem być.

Kiedyś życie dziecka było zupełnie inne...

Narodziny lata 60'  (uścislając, by pracować na własnym przykładzie 1965). 
Wychowana z kluczem na szyi, bym wtedy, kiedy rodzice w pracy mogła wejść do pustego przeważnie mieszkania.
Trzecie piętro bez windy i jakimś cudem na 36m.kw. dwa pokoje z kuchnią , przedpokojem i łazienką.
Samochodu brak , aż do roku około 1978.
Tak więc po schodach zawsze i na nóżkach prawie wszędzie.

skutek 1  - zrobienie10.000 kroków to był banał:)

Zawsze śniadanie w domu (często gęsto mleczne 'mylka', grysik i prawie zawsze z cynamonem). Mleko codziennie rano w szklanej butelce stało pod drzwiami.
Zawsze śniadanie do szkoły! Kanapki uwielbiałam, ale  fakt czasem wymieniałam się z koleżanką! Jabłko zjadane codziennie! 
Pamiętam, w kuchni pod stołem o stosowanej porze roku zawsze stała skrzynia jabłek przytarganych z targowiska. A w jabłkach mogła pojawić się niespodzianka :) ROBAK! Dziś nie do pomyślenia - robalki się brzydzą i nie zamieszkują pryskanych jabłek.
Po szkole obiad - zupa lub drugie danie. Gotowane od podstaw przez mamę lub tatę. Zadne tam fast foody, instanty, glutaminiany sodu i inne wysoko przetworzone. Bo ich nie było,bo nie było hipermarketów. 
Lekcje  w domu - sama. W miarę szybko, by  był czas na wyjście na dwór.
Popołudnie. W dni ciepłe kiedy zgłodniałam biegając 'po dworze' działał system rzut kanapki przez okno lub 2 zł na loda. Lody gałkowe, robione,najprawdziwsze w świecie, po które trzeba było popylać 1km. 
Więc pożarty lód został spalony natentychmiast:)
Nie ma telefonu ani komórkowego, bo ich jeszcze u nas nie było , ani stacjonarnego, bo się nie każdemu należał.
Za to! Był 'głuchy telefon', podchody, gra w gumę i w dwa ognie! Wszyscy uczyli się alfabetu Morse'a.


skutek 2 - jadłam regularnie domowe jedzenie , miałam przyjaciół i swoje podwórko!

Sprawne miałam nie tylko kciuki. Teraz to podstawowa sprawność użytkownika smartfona. I nie bolała mnie szyja, nogi i brzuch. Bo, gdy ciepło to : jeździłam na rowerze, wrotkach wiązanych do buta, grałam w dwa ognie, w podchody. Huśtawka była używana do 'podbitki', a trzepak do robienia fikołków. No i jeszcze skakanka!
Zimą zjazdy na sankach na byle górce obok domu, na nartach ze sprężynowymi wiązaniami, i na wycieraczkach gumowych sąsiadów z parteru. Gumowe wycieraczki były super!

skutek 3 - nie nudziłam się, nie chorowałam, a jak najadłam się bezów lub wyrobu czekoladopodobnego to na bank wybiegałam wszystko. No i piłam wodę i herbaty a nie jakieś tam coca, pepsi, redy/sredy.

Pamiętam wspólny stół i wspólne posiłki. Pamiętam i nadal mam przyjaciół z dzieciństwa.
Po drodze zderzyłam się z niejedną transformacją i niejeden technologiczny postęp przyjęłam na klatę.

Jako kobieta po 50' i dietetyk chętnie przypomnę wszystkim, a zwłaszcza rodzicom dzieci : Jedzenie ma znaczenie! A ruch to zdrowie!





otye dziecijpg